GWADELUPA
Gwadelupa – cudowne plaże i rewelacyjny rum.
Kolejnym punktem naszej karaibskiej przygody była Gwadelupa, która z lotu ptaka wyglądem przypomina motyla. Wyspa ma status terytorium zamorskiego Francji, czyli jest to de facto część Unii Europejskiej. Mieszkańcy mówią po francusku a walutą jest Euro. Dla nas bardzo istotny był fakt, że rozmowy telefoniczne są w cenie takiej jak w całej Unii, więc mogliśmy swobodnie pokonferować z rodziną bez obawy, że rachunek telefoniczny powali nas na glebę.
W całym basenie morza karaibskiego króluje rum, który jest wyrabiany z trzciny cukrowej. Prawie wszystkie kraje i wyspy szczycą się, że ich jest najlepszy. Prawdą jest jednak to, że absolutna czołówka to rumy wytwarzane na Dominikanie, Jamajce, Kubie oraz na Barbadosie, Martynice i właśnie Gwadelupie. Ciekawostką jest to, że na Gwadelupie i Martynice rum produkowany jest z wyciśniętego soku z łodyg, podczas gdy na całym świecie z melasy, czyli gęstego syropu powstającego podczas produkcji cukru z trzciny cukrowej. Dlatego też obowiązkowym punktem naszej wyprawy była wizyta w destylarni Damoiseau. Jeżeli koś z Was ma jakiekolwiek pojęcie jak się produkuje naszą „katolicką” wódkę lub widział jej produkcję na skalę przemysłową to pierwsze kroki w destylarni Damoiseau mogą wywołać szok. Totalny bajzel – to stwierdzenie chyba najlepiej obrazuje co się tam dzieje. Potężny hałas, smród, brud – generalnie MASAKRA! W naszym pięknym kraju (choć niektórzy wmawiają nam że „w ruinie”), sanepid, PIP , nadzór budowlany itd. w pięć minut by to wszystko zamknęli i zrównali z ziemią, tłumacząc do wyzyskiem pracowników, dobrem konsumenta lub podobnymi bzdetami.
Jeszcze raz przypomnę, że jest to terytorium zamorskie Francji i część Unii Europejskiej jako terytorium peryferyjne, takie jak chociażby Wyspy Kanaryjskie. A tu, nic z tych rzeczy! Bo przecież w ten sposób wytwarza się rum od setek lat i to jest TRADYCJA! Nawiasem mówiąc tradycja za którą trzeba zapłacić trochę więcej ale nie tylko moim zdaniem naprawdę warto. Po zakończeniu zwiedzania, degustacji i zaopatrzeniu się w odpowiednią ilość szlachetnego trunku ruszyliśmy w dalszą część zwiedzania.
Wpadliśmy do miejscowego akwarium, które było reklamowane jako największe w tej części Karaibów. Powiem szczerze – szału nie ma. Owszem są żółwie, mureny, rekiny i tym podobne morskie stwory ale są ciekawsze takie przybytki w innych krajach. Zresztą te wszystkie stwory żyją w okolicznych wodach i atrakcją jest któreś z nich wypatrzyć na wolności niż za szybą akwarium. To trochę tak jakby pójść do któregoś z polskich ogrodów zoologicznych i podziwiać kurki nioski, świnki blondynki czy wyleniałe przytyte kocury. No cóż, było minęło.
Sporą ciekawostką może być tradycja chowania zmarłych powyżej poziomu gruntu w specjalnie wybudowanych grobowcach. Odwiedziliśmy jeden z takich cmentarzy.
Tymczasem upał daje się we znaki, kometa daje w beret niemiłosiernie, więc czas na plażowanko! Co tu się rozpisywać – było bosko! Ciepła woda, piasek, palmy ach!
Rozmarzyłem się.
Niestety czas pędzi jak szalony a statek nie będzie czekał na spóźnialskich.Zostało jeszcze trochę chwil aby przejść się po uliczkach stolicy, popatrzeć na kreolską sztukę wyrażoną na murach, posłuchać muzyki dobiegającej z knajpek w których grają muzę na żywo.
Bardzo polecam też wizytę na miejskim targowisku, gdzie można kupić całą masę rumów, przypraw a owoce smakują naprawdę wyśmienicie. Małe żółte bananki o boskim słodkim smaku, równie niewielkie w kolorze blado-różowym o posmaku wanilii. A tak swoją drogą to te nasze europejskie banany tutaj spożywa się tylko w postaci smażonej lub grillowanej. Przepraszam surowe też jedzą…….zwierzęta hodowlane takie jak….świnki?!
No cóż, nastał czas pożegnania z tą sympatyczną wyspą, którą ledwie liznęliśmy. Można by wręcz zakrzyknąć.
Gwadelupa, Gwadelupa – to miejsce do którego jeszcze wrócimy!
Wieczorem przy drineczkach – oczywiście z rumem – wsłuchiwaliśmy się w opowieści Sławki i Wojtka o atrakcjach tej niemałej i zróżnicowanej wyspy na której byli już dwa razy i ta dzisiejsza jednodniowa wizyta była dla nich drobnym, sentymentalnym wspomnieniem poprzednich wizyt.