ZANZIBAR 2019
Zanzibar odwiedziliśmy na początku 2019 roku. Postaramy się przekazać kilka praktycznych informacji, które miejmy nadzieję pomogą Wam podjąć decyzję o odwiedzeniu tego urokliwego zakątka naszej planety.
Jak dojechać
Jako, że to wyspa, pozostają nam tylko dwa sposoby. Pierwszy to przypłynąć promem z kontynentu a dokładnie Dar es Salaam. Codziennie pływają tam cztery promy o dźwięcznej nazwie Kilimanjaro. Na dzień robienia tego wpisu cena wynosiła 35 USD. Aktualne ceny na stronie Azam Marine.
Drugim sposobem jest oczywiście samolot. Loty rejsowe w sezonach turystycznych są dosyć drogie i oscylują w okolicy 3 tyś zł, nierzadko przekraczając ten poziom. Analizując sposoby dostania się na Zanzibar, najtańszą ofertę znalazłem za 2,4 tyś ale było to w tzw. długiej porze deszczowej. Można też polować a okazję liniami czarterowymi lub po prostu wykupić wycieczkę w biurze podróży. W tym sezonie na Zanzibar można polecieć z TUI oraz Itaki. Pierwsze biuro lata tylko z Warszawy a drugie z Warszawy, Wrocławia i Katowic.
Przepisy wjazdowe i wyjazdowe
Paszport w momencie wyjazdu powinien mieć ważność co najmniej 6 miesięcy, czyli standard. Pierwszym wydatkiem na Zanzibarze jaki nas czeka będzie wiza. Koszt tej przyjemności do 50 USD i najłatwiej nabyć ją na lotnisku. Opłatę można wnieść kartą lub gotówką. Nie potrzeba zdjęć, ponieważ przy okienku nam je zrobią. Mogą, choć nie jest to normą pobrać też odciski palców.
Oprócz wizy podczas przylotu musimy wypełnić deklarację celną z całą masą zbędnych i praktycznie nieweryfikowalnych pytań. Proponuję skupić się na tych pozycjach, które urzędnik może zweryfikować a resztę opuścić. Najwyżej wskażą Wam palcem gdzie jeszcze coś uzupełnić. W momencie wylotu jest jeszcze deklaracja wylotowa, którą również należy wypełnić.
W ramach ciekawostki dodam, że opuszczając Zanzibar jesteśmy prześwietlani już przy wejściu na lotnisko. W naszych bagażach urzędnik przyczepił się środka przeciw komarom w spreju i lakieru do włosów. Znalazł na nich ostrzeżenie o łatwopalności i na nic zdały się tłumaczenia, że w co drugiej walizce jest coś takiego. „Niebezpieczny” towar wylądował w olbrzymiej kuwecie, obok dziesiątków podobnych produktów. Znajomemu chcieli skonfiskować piankę do golenia ale stawił dzielny opór i już po…… piętnastu minutach nierównej walki pozwolono przejść mu dalej z ocalonym kosmetykiem w dłoni.
Kiedy jechać
Jest to chyba najczęściej powtarzane pytanie. Jak to często bywa w tropikach odpowiedź nie jest taka prosta. Możemy tylko określić ogóle ramy czasowe. Top sezon trwa od początku grudnia do końca marca. Temperatury dochodzą do 35 stopni a opady jeśli występują są krótkotrwałe, choć obfite. Mniej więcej od połowy kwietnia do połowy czerwca mamy do czynienia z długą porą deszczową. W tym okresie ceny są najniższe ale opady deszczu mogą być długie i uciążliwe. Następnie przez okres przypadający na nasze lato i wczesną jesień to czas trochę niższych temperatur (28-32 stopnie) oraz dobrej pogody. Mniej więcej od połowy października do połowy listopada mamy krótką porę deszczową, podczas której można śmiało „ryzykować” wyjazd na Zanzibar.
Pieniądze
Walutą na Zanzibarze jest Szyling Tanzański (TZS). Najlepiej zabrać ze sobą dolary, którymi możemy swobodnie płacić ale przy drobniejszych zakupach nie będzie to dla nas korzystne. Kurs wymiany to ok. 2100 TZS na 1 USD. Dosyć często za drobniejsze nominały 5 -10 USD kurs wymiany jest niższy ok. 1900 – 2000 TZS. Raz nawet w skrajnym przypadku w knajpie zamiast zapłacić 6000 TZS musiałem dać 4 dolce bo nominały po 1 USD mogą chodzić po 1500 – 1700 TZS.
Odradzam zabieranie ze sobą Euro bo poza Stone Town jego kurt jest równy USD. Bankomatów też jest jak na lekarstwo i w dodatku lubią być puste. Kartami kredytowymi można właściwie płacić tylko w hotelach i kilku droższych restauracjach. W samym centrum można upolować też kilka sklepów które akceptują karty. Standardem jest doliczanie 3-5% do rachunku płaconego kartą na pokrycie kosztów jej obsługi.
Transport
Zanzibar ma niespełna 100 km długości i 40 szerokości. Po wyspie możemy poruszać się na kilka sposobów.
Taksówki – są najwygodniejszym i najbezpieczniejszym środkiem transportu ale z oczywistych względów najdroższym. Oczywiście pisząc najdroższym odnoszę się do tamtejszych realiów. Bo czy za przejechanie 100 km, 100 USD to jest dużo?
Wynajęcie samochodu to opcja pośrednia cenowo. Koszt auta w automacie to ok. 40 USD za dzień. Do tego musicie uzyskać zezwolenie na prowadzenie samochodu za 10 USD. Na takie zezwolenie trzeba poczekać 2-3 godziny, więc musicie uzbroić się w cierpliwość. Powtarzane jak mantra polepole i hakuna matata zapewne i tu zostanie wam zarecytowane. Trochę to niedorzeczne ale tak tam jest. Pamiętajmy, że musimy ze sobą zawsze mieć polskie prawo jazdy i te dodatkowe zezwolenie, ponieważ kontrole są dosyć częste. Podobno policjanci są skorumpowani (co w tym dziwnego, przecież to Afryka), ale jak w każdej opowieści zdania są podzielone. Najlepszym rozwiązaniem jest przekazanie słuchawki do wypożyczalni i niech się dogadują. Nie mówię tu o sytuacji gdy przekroczymy prędkość, tylko o standardowej kontroli. Cena paliwa to ok 1 USD za litr. I jeszcze jedna istotna uwaga – tutaj powozi pasażer (ruch lewostronny).
Dala-dala – jest to rodzaj transportu publicznego, a dokładniej rzecz ujmując, są to busy. Większość to stare półciężarówki z ławkami lub nowocześniejsze, małe autobusy. Dala-dala kursują po całej wyspie i są …… obłędnie tanie. Za przejechanie ok. 50 kilometrów zapłacimy 1 USD, słownie JEDNEGO DOLARA.
Co zobaczyć
W Stone Town oprócz przechadzania się wąskimi uliczkami można zobaczyć Muzeum pałacowe (5$)i targ niewolników (3$). Przepłynięcie na Prison Island w obie strony to koszt ok (8$) plus za wstęp na samą wyspę musimy jeszcze dorzucić po (4$) od twarzy. Po za stolicą warto wpaść do Jozani Forest (10$) i obowiązkowo zaliczyć którąś z farm przypraw (2 do 4$). Ciekawym przeżyciem może być obcowanie z żółwiami wodnymi w Nungwi Mnarani Aquarium (10$). Więcej możecie poczytać w wpisie „Zanzibar – Ziemia”.
Jeśli lubicie delfiny to obowiązkowym punktem musi być „polowanie” na te morskie ssaki. Całodzienne Blue Safari dostarczy Wam naprawdę dużej dawki witaminy D3 a wieczorny rejs o zachodzie słońca z Kendwa pozwoli się wyciszyć. Biały piasek, obłędne kolory wody możecie zobaczyć na plażach: Kendwa, Nungwi, Kiwengwa, Uroa, Jambiani. W Paje można poszaleć na kitesurfingu a Pingwe bezwzględnie kojarzyć się będzie z restauracją The Rock. Czy warto? Możenie przekonać się czytając „Zanzibar – Woda”.
Jeżeli nie czujemy się komfortowo w ruchu lewostronnym, podróże dala-dala pochłaniają za dużo czasu, albo język angielski nie jest naszą mocną stroną, możemy skorzystać z wycieczek organizowanych w ojczystym języku. Na Zanzibarze jest kilku przewodników, którzy mogą nam w tym pomóc.
Stefan Herman ze swoim hasłem „Tanio jak w Biedronce”. Strona na FB, link.
Zanzibar z Deo – „Czarny Polak”. Strona FB, link.
Laura Zanzibar – „Wycieczki po polsku”. Strona FB, link. Jest też strona ZanViewTours.
Ciekawą opcją może też być safari na kontynencie. Wielkim plusem takiego rozwiązania jest to, że lecicie małym samolotem do samego parku. Czyli odpada nam wielogodzinna podróż busem z jaką mamy do czynienia w przypadku wypraw z wybrzeża Mombasy w Kenii.
Jedzenie
Przed wyjazdem zastanawialiśmy się jak będzie wyglądał ten, jakże dla nas ważny element układanki zwanej – urlop na Zanzibarze. Generalnie muszę przyznać, że wróciliśmy kulinarnie spełnieni. Przede wszystkim owoce morza smakowały wyśmienicie. Ryby z grilla czy w sosach też były dobre. Jeżeli chodzi o mięsa to bywało różnie. Jak zwykle największy problem miałem z „siekanką” z kurczaka. Niezorientowanym wyjaśnię iż chodzi tu o kurczaka, którego najpierw sieka się tasakiem na mniejsze kawałki i wrzuca na grilla lub do sosów. Skutkuje to tym, że trudno jest o „czysty” kawałek mięsa, więc musimy jeść bardzo ostrożnie żeby nie połamać sobie zębów o kawałki chrząstek i kości. Zdarzało się też trafić na przyzwoitego woła. Ceny w restauracjach wahają w granicach 7-10 $ za danie. Dużo taniej bo za 1,5-2$ możemy coś przekąsić na ulicznych straganach, jednak z czystością bywa tu słabo, więc problemy jelitowe możemy mieć w pakiecie. Piwa Safari, Kilimanjaro i Serengeti są naprawdę niezłe.
Owoce to zupełnie inna liga. Przepyszne małe banany, soczyste mango, słodkie ananasy oraz miękka papaja. Wszystko to było klasą samą w sobie. Niezapomniany pozostanie też smak kokosa, który jeszcze przez chwilą kołysał się wysoko nad ziemią. Wystarczyło 2$ od sztuki by uczynny autochton za pomocą kawałka sznurka wspiął się na czubek palmy i sprowadził kilka owoców na ziemię.
Szczepienia
Na Zanzibarze nie są wymagane specjalne szczepienia, chyba że przybywacie w niektórych państw kontynentu afrykańskiego. Wówczas żółta książeczka ze szczepieniem przeciw febrze może myć przydatna. Warto mieć szczepienia przeciw żółtaczce A i B, dur brzuszny, polio, tężec czy błonicę. Nie ma problemu z malarią.
Inne
Gniazdka na wyspie są typu angielskiego, więc telefon naładujesz ale do laptopa potrzebna będzie przejściówka. Jeśli chcemy korzystać z internetu lub telefonu bez obawy, że po powrocie będzie nam groziło ogłoszenie upadłości konsumenckiej, należy zaopatrzyć się w kartę u lokalnego operatora. Może to być Halotel. Z zasięgiem bywa różnie, zwłaszcza w mniej turystycznych rejonach.
Pamiątki kupowaliśmy z Stone Town, ponieważ jest tam największy wybór. Przyprawy po wizycie w farmie przypraw. Zaskoczeni byliśmy bardzo dobrą jakością oferowanych ciuszków. Kupiliśmy kilka koszulek, sukienek i chust. Bardzo atrakcyjne ceny były na wyspie Kwale podczas Blue Safari.
Jambo! 😉 Dziękuję za ciekawy i bogaty w informacje artykuł. W styczniu wybieram się w tamte strony po raz pierwszy i nie mogę się już doczekać!:) Przyjeżdżam na 14 dni, zatrzymuję się w Makunduchi (Clove Island – cloveisland.com) i choć miejsce już samo w sobie jest naprawdę świetne, nie należę do turystów leżących, więc zamierzam korzystać z różnych atrakcji i jeździć po wyspie. Aaaaa, jak tu wytrzymać jeszcze ponad dwa miesiące?;)
Niesamowite miejsce do odwiedzenia! Naprawdę podobało mi się tam zeszłego lata. Przyjaciele doradzili nam, abyśmy odwiedzili to miejsce i zatrzymaliśmy się w Clove Island. I nawet tego nie żałowaliśmy. Wszystko było na topie! I jedzenie, pokoje i personel. A widok z okna jest tego wart. Bardzo polecam!