GEYLANG

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on PinterestShare on Google+Email this to someone
Singapur – Geylang

Jacekclipboard02

Geylang w wielu przewodnikach określany jest jako „dzielnica czerwonych latarni”. Dlatego z pewną dozą nieśmiałości rezerwowałem hotel w tej okolicy. Postanowiłem jednak zawierzyć pozytywnym opiniom hotelu 81 Premier Star a patrząc na mapę Singapuru i plan metra, lokalizacyjnie też wyglądało spoko.

Pierwsze wrażenie

Wylądowaliśmy w Singapurze w deszczowy, niedzielny poranek a właściwie jeszcze w nocy, gdyż było sporo przed szóstą. Wpadliśmy do hotelu zostawić tobołki przy recepcji, ponieważ jak zwykle doba hotelowa zaczyna się w godzinach popołudniowych. Pierwsze zderzenie z Geylagiem było całkiem pozytywne. Pomimo wczesnej niedzielnej pory, otwartych było kilka sklepów i działało już sporo jadłodajni w których zaczęliśmy smakować miejscowe specjały.

Geylang
Pierwsze poranne spojrzenie na deszczowe ulice.

 

Geylang
Do tej jadłodajni skierowaliśmy pierwsze kroki.

Z każdą mijającą chwilą przybywało coraz więcej ludzi i od razu dało się zauważyć, że dzielnicę tą zamieszkuje niezła mieszanka etniczna. Zrobiliśmy dokładniejsze rozeznanie terenu, przechadzając się pod tutejszymi „sukiennicami”, które chroniły nas przed ciągle padającym, drobnym deszczykiem.  Po krótkiej obserwacji miejscowych, zrozumieliśmy, że musimy kupić parasolki, aby w dniu dzisiejszym móc spokojnie coś zwiedzić. Jednak zakup zwykłej „umbrelli” okazał się nie lada problemem. W końcu dotarliśmy do sklepu prowadzonego przez pewnego hindusa, który spokojnie mógłby nosić nazwę „1001 drobiazgów”, gdyż było tam chyba wszystko, więc zaopatrzyliśmy się w dwie parasolki po 5 SGD za sztukę. Jakość tego sprzętu pozostawiała wiele do życzenia, ale mieliśmy nadzieję, że wytrzymają te kilka dni, albo nie będą potrzebne, gdyż aura będzie dla nas łaskawsza. Czas porannego zwiadu dzielnicy Geylang dobiegał końca, więc dotruchtaliśmy do stacji metra Aljunied skąd ruszyliśmy na zwiedzanie Ogrodu Botanicznego.

Geylang nocą

Jak napisałem na początku, pierwsze wrażenie było nie najgorsze, jednak był to niedzielny poranek i nie wszystkie obawy zostały rozwiane. Skoro jest to miejsce uciech cielesnych to z oczywistych względów wszystko co najlepsze i najgorsze (niepotrzebne skreślić) powinno wypełznąć na ulice po zmroku.

Geylang
Nocą wszystko nabiera innych barw.

Na szczęście nocą Geylang jest całkiem bezpieczny, gwarny i kolorowy. Masa knajp i barów z różnorodnym korytkiem zachęca do degustacji. Co prawda na stolikach pojawia się spora liczba wiader z lodem w których chłodzą się browary (sorry, taki mają klimat). Z racji bardzo wysokich cen alkoholi wysokoprocentowych nie widać mocno podchmielonej klienteli. Gdy się uważniej przyjrzeć to faktycznie można dostrzec, że niektóre osoby są w „pracy”, jednak zdecydowana większość przychodzi tu, aby dobrze i jak na Singapur tanio zjeść. (Więcej o jedzeniu znajdziecie tu).

Geylang
Dobre jedzenie w przyzwoitych cenach to mocna strona tej dzielnicy.

Geylang był naszym domem przez dwa dni a dokładniej dwa wieczory i dwie noce. Miejsce sprawdza się jako niedroga baza wypadowa do eksploracji bardziej znanych dzielnic miasta. Jeśli dodatkowo lubicie, tak jak my klimat azjatyckiej, hałaśliwej ulicy to jest to miejsce dla Was.

Stąd ruszyliśmy dalej do Malezji by za kilka dni jeszcze raz wrócić do Singapuru, jednak tym razem zamierzaliśmy zatrzymać się bliżej Marina Bay.

 

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on PinterestShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *