ZANZIBAR – ZIEMIA

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on PinterestShare on Google+Email this to someone

Jacekclipboard02

Większości z nas Zanzibar kojarzy się przede wszystkim z pięknymi plażami i obłędnymi kolorami wody. Bez dwóch zdań, jest to absolutna prawda. Jednak ta średniej wielkości wyspa ma do zaoferowania również sporo atrakcji w swoim „wnętrzu”. Co prawda nie ma tu powulkanicznych gór, niedostępnych zatok, czy stromych klifów, które zawsze wzbudzają podziw i zachwyt, ale nudzić się tu nie można.

Zanzibar wyłonił się z oceanu wskutek rozrostu koralowców a co się z tym wiąże jest wyspą całkowicie płaską. Jedyne niewielkie wzniesienia znajdują się na północy w okolicy Kendwa, więc zwolennicy górskich wędrówek mogą być trochę rozczarowani. Środek wyspy to tereny rolnicze oraz kilka rezerwatów przyrody, ale najwięcej ludzi mieszka i pracuje wzdłuż wybrzeża, co chyba nie powinno dziwić. Więc co nam może zaoferować Zanzibar na tytułowej „Ziemi”?

Stone Town

Stone Town jest najstarszą częścią miasta Zanzibar, będącego stolicą archipelagu, od którego zresztą wzięła się jego nazwa. Nazwa Kamienne Miasto jest trochę myląca, gdyż na koralowej wyspie próżno szukać skał. Większość budowli była i jest wznoszona z koralowca, ale to tylko taka mała dygresja. Wracając do Stone Town, gąszcz wąskich uliczek z niezliczoną ilością sklepików oraz mieszanina stylów architektonicznych obrazująca bogatą i wielokulturową historię miasta, powinno spodobać się większości z Was.

Stone Town
Wąskie uliczki Stone Town

Zanim Zanzibar w 1964 roku razem z kontynentalną Tanganiką powołał do życia państwo Tanzania, miał bardzo burzliwą historię. O wpływy walczyli tu Portugalczycy, Francuzi, Brytyjczycy i Arabowie z Omanu. Gdy do tego dodamy jeszcze Azjatów ze szczególnym naciskiem na Hindusów, to możemy sobie tylko wyobrazić jaki mógł tu panować „młyn”. Wielokulturowość tego miejsca widać przede wszystkim w architekturze, ale również w kuchni.

Stone Town
Moda na montowanie okazałych drzwi wejściowych przywędrowała z Indii. Im bardziej okazałe wejście, tym status gospodarza wyższy.

Jaki plan zwiedzania obrać? Odpowiedź brzmi – żaden! Proponuję najzwyczajniej ruszyć w plątaninę uliczek i chłonąć magię miejsca. Na każdym kroku spotkamy ulicznych malarzy kopiujących z niezwykłą wprawą olejne obrazy. Nie będę ukrywał, że jedno z takich dzieł znalazło miejsce na ścianie naszego mieszkania. Sklepy z pamiątkami, figurkami, maskami i czym tam jeszcze tylko chcemy, mogą skutkować oczopląsem.

Stone Town
Kolekcjonerzy masek mają w czym wybierać. Tylko jak to potem zapakować do samolotu?

Jeśli jednak nie wyobrażamy sobie zwiedzania bez ustalonego wcześniej planu, to na listę proponuję wrzucić kilka „obowiązkowych” pozycji. Pierwszą z nich może być House of Wonders (Beit Al Ajaib), czyli dawna siedziba sułtana, który był pierwszym na wyspie zelektryfikowanym budynkiem, z zainstalowaną windą. W sąsiedztwie Domu Cudów usytuowany jest Stary Fort, w którym systematycznie odbywają się pokazy i koncerty.

Stone Town
W Starym Forcie można nabyć pamiątki lub posłuchać koncertów. W tle góruje House of Wonders.

Miłośnicy grupy Queen powinni odbyć pielgrzymkę do domu, w którym wczesne dzieciństwo spędził Farrokh Bulsara, bardziej znany jako Freddie Mercury. Nie ma tu żadnego muzeum, ponieważ na Zanzibarze trudno szukać kultu Freddiego. Sam muzyk niechętnie przyznawał się do swoich zanzibarskich korzeni, więc trudno oczekiwać by mieszkańcy mieli teraz czcić jego pamięć.

Stone Town
Dom Freddiego Mercury można łatwo pominąć.

Gdy zwiedzanie miasta nas już trochę zmęczy, warto zakotwiczyć w jednej z wielu knajp Stone Town. Podobnie jak z architekturą, mamy tu też olbrzymią mieszankę kulinarną. Oprócz oczywistych darów morza, na talerzu możemy znaleźć kurczaka i woła.

Zanzibar
Kolonialny klimat restauracji Taperia.
Zanzibar
Przyjemnie chociaż na chwilę schronić się w grubych murach przed piekącym słońcem.
Zanzibar
Krewetki z czosnkiem, chili oraz mieszanką lokalnych przypraw, to prawdziwa uczta.
Zanzibar
Gazpacho na tutejszą modłę z …. mango?! Ciekawy i wcale niesłodki smak.
Zanzibar
Czym to wszystko teraz popić…..

Po zachodzie słońca obowiązkowym miejscem kulinarnych spotkań jest nadmorska promenada, zlokalizowana naprzeciwko House of Wonders. To tu na dziesiątkach straganów, miejscowi kandydaci do wygrania kolejnej edycji „MasterChef” oferują swoje frykasy.  Zapachy rozchodzące się z grillowych rusztów zachęcają do skosztowania lokalnych przekąsek.

Zanzibar
Pod koniec dnia przygotowania do wieczornego ucztowania zaczynają nabierać tempa.
Prison Island

Znajdująca się od Stone Town dwadzieścia minut drogi łodzią Prison Island (Changu Island), to kolejna propozycja z serii „must see”. Czy aby na pewno? Niech każdy zdecyduje sam. Wracając do samej wyspy, zbudowano na niej więzienie, które nigdy takowym się nie stało. Zdecydowano, że z racji swojej lokalizacji, między kontynentem a Zanzibarem, idealnie będzie się nadawała na „szpital” dla chorych dotkniętych malarią lub żółtą febrą. Obawiając się epidemii, każdy przybywający z Afryki, który wykazywał jakiekolwiek objawy zarażenia którąś z chorób, trafiał tu na dwutygodniową kwarantannę. Jak łatwo się domyśleć, trudno było to miejsce nazwać szpitalem, raczej trafniejsza byłaby „umieralnia”.

Zanzibar
Wejść czy nie wejść?
Zanzibar
Jak już komuś udało się przeżyć kwarantannę, to mógł opuścić wyspę.

Jednak nie surowe mury wyspy „izolatki” są atrakcją turystyczną, ale długowieczne i wielkie żółwie, które teraz zamieszkują ten teren. Wspomniane żółwie trafiły na Zanzibar w 1919 roku jako dar od ówczesnego władcy Seszeli. Na początku były to cztery sztuki, które zostały wypuszczone na wolność i zaczęły się rozmnażać. Mieszkańcy nie za bardzo pałali empatią do tych dziwnych stworów, więc aby zapobiec ich wyginięciu, postanowiono zorganizować im azyl właśnie na tej wyspie. Można by przewrotnie powiedzieć, że Prison Island powinna się raczej nazywać Turtle Island.

Prison Island
Prawdziwe potworki z tych żółwi.
Prison Island
Na skorupach mają wymalowane liczby, które oznaczają ich wiek. Uchował się nawet jeden z początkowej czwórki. Powoli dobija do dwusetki. Ciekawe czy dopadnie go „kryzys wieku średniego” ?
Jozani Forest

Potocznie nazywany Jozani Forest a tak naprawdę Jozani Chwaka Bay National Park, to jedno z najpopularniejszych miejsc na Zanzibarze. Zlokalizowany w środkowej części wyspy „kawałek” dżungli przyciąga turystów chcących zobaczyć żyjące tylko na Zanzibarze małpy Red Columbus. Oprócz oglądania małp, atrakcją samą w sobie jest spacer po tropikalnym lesie deszczowym. Jest tutaj bardzo wilgotno, więc „saunę” i moskity macie w pakiecie. Dlatego warto przed rozpoczęciem wędrówki mocno skropić się środkiem przeciw insektom.

Zanzibar
Jozani Forest to prawdziwa dżungla.
Jozani Forest
Upał i duża wilgotność rozleniwiła nawet gospodarzy.

Po drugiej stronie drogi, około dwóch kilometrów od głównego wejścia mamy do zobaczenia las mangrowców. Sprytnie zbudowane kładki umożliwiają zwiedzanie tego miejsca zarówno podczas odpływu jak i przypływu.

Zanzibar
Spacer wśród mangrowców jest ciekawym doznaniem.

 

Plantacja Przypraw

Zanzibar oprócz pięknych plaż, często kojarzony jest z przyprawami. Wielokrotnie można usłyszeć lub przeczytać, że jest to wyspa przypraw i trudno się z tym nie zgodzić. Odwiedzenie jednej z tak zwanych plantacji przypraw było dla nas ogromnie pozytywnym zaskoczeniem. Słowo plantacja jest tu bardzo mylące, ponieważ kojarzy się z równiutko zasadzonymi lub posianymi rządkami marchewek, selera, pora itp. Tymczasem jest to spacer po lesie z lokalnym przewodnikiem, który co kilka kroków zatrzymuje się przy jakimś krzaku lub drzewie i tłumaczy co „to” jest i jak wspomniane „to” jest zbierane, suszone lub przechowywane. Można dotykać, wąchać, smakować a nawet zbierać.  Jak dla mnie, czad! Chodzę z rozdziawioną japą i nie dowierzam! O ile pieprz, trawa cytrynowa, imbir czy goździki jeszcze byłem w stanie ogarnąć, ale cała reszta powaliła mnie na kolana. Co to u diabła jest drzewo szminkowe? A curry to liście?  Myślałem, że to bulwa! Wanilia przypomina fasolkę! Cynamon to nic innego jak wysuszona kora a bardzo drogi kardamon przypomina przerośniętą trawę?! Oglądając pestkę gałki muszkatołowej wyobraziłem sobie kosmiczne jajo, z którego niechybnie wylęgnie się mała „Godzilla” lub „Obcy – ósmy pasażer Nostromo”?! A na deser karambola. Koniec! Poddaję się! Przyznaję, że o przyprawach nie wiedziałem prawie nic, choć w kuchni używam je w przemysłowych ilościach.

Zanzibar
Co to jest? Czy mamy tu imbir, a może kurkumę. Jak wygląda cynamon? A te czerwone to pewnie liczi. No chyba że szminka?! Z czerwoną pestką to gałka muszkatołowa?! Nie wierzę! Tak rośnie wanilia!!! Tak wiele pytań. Tak wiele zdziwień.
Zanzibar
Nasz przewodnik i nauczyciel. Nasz Sensei od przypraw!

Pod koniec zwiedzania takiej plantacji, mamy możliwość zakupu wysuszonych i odpowiednio przygotowanych przypraw. Jest to o tyle atrakcyjne, że „prości” mieszkańcy Zanzibaru nie mają możliwości ich eksportowania. Jedyną opcją jest sprzedaż tych wszystkich zbiorów do agencji rządowej, która ma wyłączne prawo eksportować to dalej. Nie trzeba być zbytnio rozgarniętym, żeby zrozumieć kto robi na tym prawdziwą kasę. Oprócz przypraw w ofercie mają też różnego rodzaju olejki wytwarzane na miejscu.  Na pożegnanie zostaliśmy poczęstowani owocami które też tam rosną. Smak małych bananów, pomarańczy, ananasów i arbuzów na długo pozostanie w pamięci. Jak dla mnie, wyprawa na Spice Tour, była najbardziej pouczającą i ekscytującą podczas pobytu na Zanzibarze.

Nungwi Mnarani Aquarium

Popływać razem z wielkimi żółwiami wodnymi. To brzmi jak marzenie niejednego z nas. Możemy je spełnić  na północnym skrawku wyspy  w rezerwacie Nungwi. Tym uroczym stworzeniom groziło wyginięcie, ponieważ były przysmakiem lokalnej społeczności. Stworzono więc dla nich azyl, w którym mogą dorastać a gdy osiągną odpowiedni wiek są wypuszczane na wolność aby mogły się rozmnażać. Trafiają tu, a nie na grilla, również dorosłe osobniki, które zaplączą się w rybackie sieci. Wystarczyło zachęcić miejscowych rybaków odpowiednią sumką szylingów, wypłacaną za każdą dostarczoną tu sztukę aby przestały już tak smakować. Oczywiście zawsze znajdą się chętni na „zupę z żółwia”, ale na szczęście jest to zdecydowana mniejszość.

Zanzibar nungwi
W naturalnych „stawach” z morską wodą, można sobie z nimi popływać albo je nakarmić.
Nungwi Zanzibar
Daj sałaty ….
Mieszkańcy i ich życie

W tym, już ostatnim podrozdziale umownego wpisu „Zanzibar – Ziemia”, chciałbym zwrócić uwagę na „prozę” życia jej mieszkańców. Ludzie są tu bardzo radośni, życzliwi i uśmiechnięci, choć żyją naprawdę skromnie. Gdy trzy lata temu było mi dane odwiedzić Archipelag Bijagos w Afryce Zachodniej, tłumaczyłem sobie, że są to bardzo biedne tereny z racji ich długoletniej izolacji. Spodziewałem się, że życie lokalsów na Zanzibarze, który nam Europejczykom, kojarzy się z luksusem, wręcz elitarnymi wczasami, będzie na dużo wyższym poziomie. Niestety pomyliłem się. Co z tego, że na samym Bookingu mamy do wyboru prawie tysiąc hoteli o mniejszych pensjonatach nie wspomnę, jeśli miejscowi pracują tutaj za przysłowiową czapkę gruszek. Weźmy chociażby takie szkoły. Tak naprawdę poza ławkami i tablicą niczego więcej tam nie ma, choć uczą się tego samego co nasze dzieciaki.

Zanzibar
W szkołach obowiązują wszystkich takie same „mundurki”
Zanzibar
Trochę po angielsku, trochę w suahili .

W rolnictwie podstawą jest praca ludzkich rąk. Przemierzając wyspę wzdłuż i wszerz widziałem tylko jeden traktor, ale za to setki, czy wręcz tysiące ludzi pracujących w polu. Zakłady rzemieślnicze, wytwarzające choćby takie gwoździe, metodami sprzed co najmniej stu lat, budzą wielkie zdziwienie. Gdy do tego dodamy spore obszary pozbawiane elektryczności, to wyłania nam się smutny obraz „turystycznego raju”.

Zanzibar
Wytwarzanie gwoździ z metalowych prętów przypomina technikę z ….XIX wieku.
Zanzibar
„Giełda” rybna w Nungwi. Świeżo złowione tuńczyki są podzielone na mniejsze kupki i zaczyna się licytacja.

Dlatego jeśli będzie Wam dane kiedyś spędzić tu urlop, to nie żałujcie przysłowiowego dolara napiwku dla kelnera, pomimo czekania 15 minut na podanie karty i kolejnych 30 zanim przyniesie napoje. Oni tu zawsze mają czas a zwroty polepole i hakuna matata będziecie słyszeli na każdym kroku. Zamiast się irytować przywitaj się radosnym jambo, a na pożegnanie ładnie podziękuj asante. W końcu jesteś szczęściarzem, któremu jest dane być na Zanzibarze!

 

 

 

 

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on PinterestShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *