PARAGWAJ

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on PinterestShare on Google+Email this to someone

Kecajmadeby

Paragwaj – najdroższy kraj świata!

        Miało być tanio, a wyszło… jak zwykle. Ileż razy jeszcze chytry dwa razy straci i nareszcie się nauczy, że w podróży trzeba wziąć pod uwagę dosłownie każde ryzyko? Zawsze tak jest jak za bardzo się kombinuje i człowiek na siłę chce zaoszczędzić. Pamiętam jak kiedyś jechałem samochodem z Rumunii przez Słowację do Polski i chciałem zaoszczędzić na autostradach. Skąpstwo nie popłaca i szybko się zemściło. Skręciłem w boczną drogę, żeby czasami nie jechać 40. kilometrową równą jak stół drogą i nie zapłacić 10 euro za winietę. Kilka kilometrów dalej byłem już lżejszy nie tylko o zużyte amortyzatory, ale również o 100 euro, które zapłaciłem słowackiemu, chamskiemu i bezwzględnemu policjantowi za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 15 km/h! O straconym czasie nie wspomnę. Mimo tego, że tyle razy się nadziałem w podobny sposób to jednak i tak, przekonany o swojej nieomylności i intuicji, zaliczam od czasu do czasu taką wtopę organizacyjną przy planowaniu podróży, że wstyd wspominać. Tyle tylko, że ktoś może nie popełni tych samych błędów co ja i dlatego swój honor schowam do kieszeni i podzielę się z Wami moimi doświadczeniami z wizyty w kolejnym kraju Ameryki Południowej. Paragwaj, bo o nim właśnie mowa, zawsze będzie mi się kojarzył z moją kolejną organizacyjną wtopą! I z korupcją!

Paragwaj
Na lotnisku w Ciudad del Este. Orzeł wylądował? Hmmm… Chyba raczej łoś!

        Zaczęło się od tego, że musiałem dostać się z Rio de Janeiro do Foz do Iguaçu w stanie Parana, gdzie znajduje się przepiękny Wodospad Iguazu – cud natury, wpisany oczywiście na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jedno z najpiękniejszych miejsc na naszej planecie. Do pokonania jest jakieś 1500 km i są co najmniej 3 możliwości, aby się tam dostać drogą lotniczą. Foz do Iguaçu jest położone w miejscu, gdzie stykają się ze sobą trzy granice: brazylijska, paragwajska i argentyńska. Co ciekawe w każdym z tych państw zlokalizowane są całkiem sporej wielkości miasta – brazylijskie Foz do Iguaçu, paragwajskie Ciudad del Este oraz argentyńskie Puerto Iguazu i każde z nich posiada… lotnisko. I takim oto sposobem startując z Rio można dolecieć nad Wodospad Iguazu lądując na trzech różnych lotniskach oddalonych od siebie nie dalej niż 30 km. Oczywiście linie lotnicze zdają sobie z tego doskonale sprawę i mają ustaloną tak siatkę połączeń i cen biletów, aby utrudnić podjęcie decyzji pasażerowi i zarobić na nim jak najwięcej. I tym sposobem bezpośredni lot z Rio de Janeiro do brazylijskiego Foz do Iguçu nigdy nie będzie tańszy od bez przesiadkowego lotu z Rio do pragwajskiego Ciudad del Este czy argentyńskiego Puerto Iguazu. Żeby zaoszczędzić trzeba kombinować. I ja właśnie postanowiłem kombinować. Znalazłem tani przelot z Rio de Janeiro do Sao Paulo, a z Sao Paulo tani przelot do Ciudad del Este w Paragwaju. Różnica wyszła na tyle istotna, że nawet jak doliczyłem koszt taksówki z paragwajskiego lotniska do hotelu w brazylijskim Foz do Iguaçu to i tak miało zostać sporo w kieszeni. Już samo opisywanie tego co wykombinowałem brzmi skomplikowanie, ale co tam… Wymyśliłem, znalazłem sporo oszczędności, była okazja wylądowaniu w kraju, w którym nigdy nie byłem, więc czym się było martwić? Tu trzeba było bić brawo, że wymanewrowałem niektóre linie lotnicze i nie dałem się naciągnąć na koszta, a nie brać pod uwagę, że czyhało na mnie coś nieprzewidywalnego, trudnego nawet do przewidzenia. – Gdyby babcia miała wąsy, to zapewne byłaby dziadkiem – coś mniej więcej w tym stylu się myśli, gdy się nie chce wziąć pod uwagę czynniki nieprzewidywalności w podróży.

Paragwaj
„Listy gończe” za paragwajskimi rzezimieszkami na lotnisku w Ciudad del Este

        No i wylądowaliśmy. Paragwaj przywitał nas piękną pogodą. Elegancko, lotnisko fajne, odprawa paszportowo-celna bez niespodzianek. Negocjacje z taksówkarzami burzliwe, acz krótkie. Udało się dogadać, że za około 100 zł, czyli jakieś 140 000 guarani za 30 km trasę, taksiarz zawiezie nas z lotniska pod samiutki hotel w brazylijskim Foz do Iguaçu. Pięknie to się wszystko układało i już pękałem z dumy przed swoją kobietą, że taki jestem szczwany lis. Niestety dojechaliśmy do Mostu Przyjaźni, gdzie Paragwaj graniczył z Brazylią i gdzie rozpoczął się początek tego dramatu. A dramat polegał na tym, że nie wysiedliśmy z tej cholernej taksówki i nie podeszliśmy do pograniczników, żeby wbili nam pieczątki w paszporcie potwierdzającej wyjazd z Paragwaju. Taksówkarz nawet pytał się nas czy chcemy wysiąść na moment i iść do celników, ale jak zauważyłem, że na granicy mają tu coś na kształt Schengen to i ja poczułem się jakbym był w Unii Europejskiej. Od lat bowiem obowiązuje tutaj unia kilku krajów Ameryki Południowej, zezwalająca obywatelom tych krajów przekraczać granicę na podstawie dowodu osobistego, a na granicach jest wyrywkowa kontrola celno-paszportowa. Paragwaj oczywiście do tej „unii” należy i w ten oto sposób przekroczyliśmy sobie granicę nielegalnie i to w obie strony, bo cztery dni później wróciliśmy z powrotem na stronę paragwajską w ten sam sposób – bez pieczątki w paszporcie potwierdzającej wyjazd z Paragwaju. Wszystko byłoby fajnie, gdyby jeszcze nie to, że podczas naszej kilkudniowej wizyty w Foz do Iguaçu zachciało nam się złożyć wizytę w Argentynie, a tam już pieczątki sobie do naszych paszportów załatwiliśmy. I tym samym załatwiliśmy się sami!

Paragwaj
Paragwajskie przepisy drogowe są chyba dość liberalne lub… korupcjogenne

        Przy wylocie paragwajscy celnicy szybko zorientowali się, że nie mamy potwierdzonego wyjazdu z Paragwaju i powrotu z Brazylii lub Argentyny. I zaczęły się kłopociki. Phi! Teraz piszę „kłopociki”, ale wtedy było mi nie do śmiechu. W jednej minucie zostaliśmy oskarżeni o nielegalne przekroczenie granicy i otrzymaliśmy odmowę na wyjazd z jakże cudownego państwa Paragwaj dopóki nie wyjaśnimy całej sprawy w ambasadzie. – Człowieku, jaka ambasada? – krzyczałem na celnika. – Jutro rano mam wylot z Rio de Janeiro do domu, a Ty mi tutaj z ambasadą wyjeżdżasz?! Naprawdę czułem się zdesperowany, bo celnicy nie żartowali i nie przyjmowali żadnych argumentów i lamentów. Minęło jakieś pół godziny zanim skończyłem wyjaśnianie im wszystkiego co się złożyło na to, że nie wbili nam tych cholernych pieczątek przy wjeździe i wyjeździe z Paragwaju. Niestety błagania i prośby nic nie dawały. Panowie celnicy wyjaśnili nam, że nie mogą nic zrobić, bo „system komputerowy ich nie przepuszcza” i grzecznie wysyłali nas do… konsula, który urzędował, bagatela, 500 km stąd w stolicy ich pięknego kraju Asuncion. Samolot miał startować za 40 minut, a facet mi tu wyjeżdża z jakimś konsulatem! Porąbało go dokumentnie. Zdesperowany musiałem przedsięwziąć bardziej zdecydowane metody negocjacji, żeby przełamać ten impas. I w ten oto właśnie sposób zostałem zmuszony do skorumpowania urzędnika państwowego. Podszedłem do panów celników i niczym przysłowiowa blondynka zapytałem czy nie można wykupić specjalnej wizy wyjazdowej, bo wyczytałem właśnie w przepisach, że jest taka możliwość. Grupka panów celników, jak jeden mąż, rozeszła się każdy w swoją stronę, a w kanciapie z pieczątkami i system komputerowym został szef wszystkich szefów. Z uśmiechem przyjął propozycję zapłaty 150 euro i 50 dolarów za „special departure visa”. Zgarnął kasę do szuflady, poprosił o paszporty, sprawdził coś w tym swoim systemie – który go jakimś cudem nagle przepuścił!!! – i wbił najdroższe pieczątki świata. Jakaż to była ulga! Tak na spokojnie jakby wszystko dokladnie policzyć to Paragwaj okazał się dla mnie najdroższym krajem na świecie. Spędziłem w nim w sumie około 3 godzin, ale straciłem tutaj na „czynności wizowe” tyle kasy, że wydatki na wizę do Kongo to przy tym się chowają!

Paragwaj
Reakcja mogła być tylko jedna po opłacie za „special departure visa” z Paragwaju

        Byłem wściekły sam na siebie, że tak frajersko musiałem się pozbyć tych kilkuset złotych, żeby nie wpaść w kolejne koszta. Udało się tym razem, ale ta opowieść to przestroga dla innych podróżników, aby maksymalnie przygotowywali się do swoich podróży. Te informacje o sposobie przekraczania lądowej granicy brazylisjko-paragwajskiej można było łatwo znaleźć w sieci, ale niestety pominąłem je i zapłaciłem za to słoną cenę. Trzeba nauczyć się przewidywać nieprzewidywalne i zwracać uwagę na błahe z pozoru szczegóły. Życzę wszystkim udanego planowania i podróżowania!

Paragwaj
Agencje marketingowe w Paragwaju naprawdę muszą być zarobione
Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on PinterestShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *