KORFU
Korfu to zielone wzgórza, piękne plaże, urocze zatoczki oraz górujący nad wyspą Pantokrator.
Prawie w każdym katalogu Korfu jest reklamowane jako zielona wyspa, głównie za sprawą swojego położenia co skutkuje większymi opadami. Faktycznie, gdy trochę się ją przeczesze to trudno jest się z tą opinią nie zgodzić. Korfu, jako najdalej wysunięta na północ z Wysp Jońskich jest świetnym miejscem do odpoczynku w okresie letnim, ponieważ nie jest tu tak gorąco jak na innych znanych greckich wyspach. Pomimo, że odwiedziliśmy tę wyspę już dosyć dawno temu to jednak ciągle zajmuje ona istotne miejsce na mapie naszych podróży. Powodów tego stanu rzeczy jest co najmniej kilka, jednak do głównych zaliczyć należy bezsprzeczny jej urok wynikający z olbrzymiej różnorodności. W trakcie dwutygodniowego pobytu chcieliśmy wyrwać to, co najlepsze i prawie nam się to udało. Jednym z niezrealizowanych planów pozostał najwyższy szczyt Korfu – Pantokrator. Ale po kolei.
Na swoją bazę wybraliśmy miejscowość Gouvia i nie był to najszczęśliwszy wybór. Po prostu daliśmy się ponieść atrakcyjnej cenie. Może sam rodzinny hotelik był całkiem przyzwoity a zrywane z jego balkonów cytryny do drineczków na pewno działały na plus, to jednak sama miejscowość nie zachwyca. Zwolennicy morskich kąpieli mogą tu przeżyć spory zawód, ale jako baza wypadowa do zwiedzania niedużej w końcu wyspy może być.
Drogi na Korfu są wąskie, często dziurawe, ale za to bardzo dobrze oznakowane i można bez większych problemów trafić do celu. Oczywiście najlepszym sposobem zwiedzenia wyspy jest wynajęcie samochodu, ale można też korzystać z całkiem dobrze rozwiniętej siatki połączeń autobusowych.
Jednym z pierwszych celów była Paleokastritsa. Miasteczko położone na skalistych cyplach, pomiędzy sześcioma zatokami z naturalnymi plażami. Miejsce z przepięknymi kolorami wody, i wysokimi skałami. Świetnym sposobem na zwiedzenie tego zakątka jest wypożyczenie roweru wodnego lub kajaka.




Prawie na wszystkich pocztówkach z Korfu widnieją białe klify z Sidari i przylądka Drastis. Miejsce bez dwóch zdań słusznie należy do tych z serii – musisz zobaczyć. Pomimo, że jest to miejscowość typowo turystyczna z dużą ilością tawern i barów warto tu wpaść. Białe klify w połączeniu z błękitem wody to widok, jaki dla wielu z nas niechybnie kojarzy się z wymarzonym urlopem.




Glifada to niewielka miejscowość w zachodniej części wyspy. Glifada bardzo nam podpasowała ze swoją niezłą plażą i małą liczbą turystów. Dodatkową atrakcją były przyzwoitych rozmiarów fale, na których mogliśmy trochę pobłaznować. W tawernach było niezłe jedzenie w przystępnych cenach. Co prawda był pewien minus – na posiłek trzeba było przychodzić niezbyt głodnym, bo zanim ślamazarna obsługa coś podała można było zejść.


Agios Gordios to zatoka otoczona wzgórzami i skalistymi klifami, ponad którymi rosną gaje oliwne. Jeżeli ktoś wybiera się na urlop z małymi dziećmi to tutejsza plaża będzie dobry rozwiązaniem, jeśli jednak przeszkadzają ci krzyki gawiedzi i szukasz trochę ciszy to lepiej omijaj to miejsce.

Agios Stefanos to wioska w północno – zachodniej części wyspy z jedną z fajniejszych plaż na wyspie. Leniuchując na plaży możemy co chwilę przyglądać się przepływającym w niewielkiej odległości promom i statkom wycieczkowych, które wytwarzają „sztuczne” fale. W tym miejscu wyspy jest też chyba najbliżej do przeciwległej Albanii. Niespełna dwa kilometry dalej możemy wpaść do Kassiopi, której niewątpliwym atutem jest niewielka, ale urocza plaża.

Na koniec warto wspomnieć o stolicy wyspy, mieście – Kerkira. Dla nas Kerkira to przede wszystkim ulica Listom z charakterystycznymi arkadami oraz Stare Miasto z labiryntem niezliczonych uliczek. Oczywiście nie możemy zapominać o swego rodzaju symbolu miasta – majestatyczny Forcie.

Tak jak informowaliśmy na wstępie nie wspięliśmy się na Pantokratora, ale pewnie są na Korfu jeszcze inne ciekawe miejsca, które pominęliśmy. Dlatego niewykluczone, że jeszcze tu kiedyś wrócimy, bo to raptem dwie godziny lotu z Polski.
