SYBIN
Sybin – ostatni przystanek na mapie Transylwanii
Na zakończenie siedmiogrodzkiej przygody docieramy do miasta Sybin (Sibiu). Położone u podnóża Gór Fogaraskich miasto, liczące obecnie ponad 150 tyś mieszkańców jest jednym z głównych ośrodków kulturalnych Rumunii. Dlatego zwolennicy tego typu rozrywek oraz wielbiciele „włóczenia się” po muzeach, nie będą się tutaj nudzili.
Podobnie jak w przypadku Sighisoary i Braszowa, Sybin nie zawodzi nas od samego początku. Pierwsze kroki kierujemy na Piata Mare, czyli tutejszy rynek starego miasta. Otoczony zabytkowymi kamienicami, robi całkiem przyjemne wrażenie. Co prawda od samego początku czujemy się trochę dziwnie, jakby „obserwowani” czy wręcz „śledzeni”?! Mamy nadzieję, że nie chodzą na nami przedstawiciele tajnej policji securitate, bo przecież niczego złego nie zmajstrowaliśmy! Na szczęście po kilku minutach odkrywamy co nas tak spłoszyło! Są to tak zwane Oczy Miasta, czyli wbudowane w dachy domów okna, które jak nic, przypominają oczy.
Bogatą historię miasta położonego na skrzyżowaniu dawnych szlaków handlowych, które między innymi pełniło rolę stolicy Siedmiogrodu, widać na każdym kroku. Mieszanka kultur – niemieckiej, rumuńskiej i węgierskiej, ukształtowała oblicze obecnego Sybina. Wystarczy wejść do miejscowej knajpy by w menu znaleźć kiełbasę na gorąco lub kotleta na wzór niemiecki, gulasz węgierski a na deser rumuńskie papanasi.
Sybin podzielony jest na Górne i Dolne Miasto z jednym z symboli miasta – Mostem Kłamców. Jest to pierwszy żelazny most w Rumunii a legenda głosi, że załamie się dopiero pod jakimś okrutnym kłamcą. Dlatego z pewną dozą nieśmiałości trzech Jacków weszło na niego, aby podziwiać widoki i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Trochę skrzypiało, trochę strzelało, ale most pozostał na swoim miejscu. Z drugiej strony dawny komunistyczny dyktator Nicolae Ceausescu wielokrotnie przemawiał z tego miejsca i nie gruchną w dół, więc z naszymi „małymi” grzeszkami raczej nie powinniśmy się obawiać o stabilność konstrukcji.
Turystów jest sporo, ale nie są to dzikie hordy jakie widzieliśmy na zamku w Branie. Najczęściej słychać język niemiecki, ale naszych rodaków też przybywa. Nasz plan zakładał zaledwie kilka godzin pobytu z Sibinie, więc nie byliśmy w stanie dokładniej poznać tego ciekawego miasta. Pomimo tego uważamy, że warto tu zajrzeć choćby na chwilę.
Wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy w drogę, a naszym celem była mała wioska Cartisoara, gdzie mieliśmy nocleg przed zaplanowaną na jutro wspinaczką Trasą Transfogarską.