GWINEA BISSAU

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on PinterestShare on Google+Email this to someone

Jacekclipboard02

Gwinea Bissau – dzika przyroda i ludzie żyjący zgodnie z naturą.

Gwinea Bissau kończyła naszą zachodnio-afrykańską trylogię. Przyznam szczerze, że pomimo tego iż od najmłodszych lat zagłębiałem się w mapy i przewodniki o naszej planecie to jednak nigdy nie zainteresował mnie ten kraj. Co prawda jest to młody kraj (jak większość w Afryce), który swoją niepodległość uzyskał w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku,  jednak mimo wszystko jest to słabe usprawiedliwienie. Gwinea Bissau może był łatwo mylona z graniczącym z nim  państwem o nazwie Gwinea lud trochę oddaloną Gwineą Równikową. Mi osobiście Gwinea kojarzyła się z ludożercami na wyspach Pacyfiku a konkretnie z krajem o dość długiej nazwie – Papua Nowa Gwinea, graniczącym z Indonezją. To tyle o geografii.

Naszym celem były wyspy Bijagos oddalone od stolicy Bissau o 70 kilometrów co przekłada się na ponad dwie godziny płynięcia motorówką. Więc po dotarciu do Bissau, skorzystaniu z toalety z bieżącą wodą i ochłodzeniu się miejscowym piwem mogliśmy spokojnie udać się do portu skąd miał nas zabrać pewien francuz. Z tą bieżącą wodą to niestety nie jest żart, ponieważ nawet na przejściach granicznych nie ma toalet z takową. Generalnie toaleta to nic innego jak dziura w ziemi w najlepszym wypadku wybetonowana a luksusem jest woda w misce do spłukiwania. Dlatego bardzo ważne jest aby mieć przy sobie chusteczki i żele do dezynfekcji oraz odpowiedni zapas bezcennego papieru toaletowego. Na koniec pozostaje nam wznosić modły aby nie dopadło nas …. rozwolnienie.

Gwinea Bissau należy do najbiedniejszych krajów w Afryce i na świecie. Niestety jest to widoczne nawet w samej stolicy gdzie wyasfaltowanych dróg jest dosłownie kilkanaście. Choć za taksówki służą tu schludnie pomalowane na niebiesko stare mercedesy. My byliśmy tam pod koniec pory suchej więc wszędzie unosiły się tumany czerwonego kurzu a w porze deszczowej stołeczne drogi zamieniają się w błotnisto – czerwone bajora.

Po zapakowaniu się na motorówkę ruszyliśmy w kierunku naszych wysp. Jednym ze smutnych wspomnień tej wyprawy będzie brudna woda w Atlantyku która była w brunatno – szarym kolorze i towarzyszyła nam nawet do trzydziestego kilometra od brzegu. Dopiero bliżej archipelagu Bijagos woda nabierała zielonkawej barwy.

CAMERA

 

CAMERA

W końcu dotarliśmy do wyspy Bubaque, która miała się stać naszym domem na najbliższe trzy noce. Muszę przyznać, że widoczki pierwsza klasa. Czysta i ciepła woda, ładne plaże i bujna roślinność sprawiają, że mordeczka zaczyna się sama uśmiechać. Jest inaczej niż na Malediwach, Karaibach czy Tajlandii ale nie lepiej ani gorzej – po prostu przyjemnie inaczej.

gwinea-10

gwinea-11

CAMERA

CAMERA

Na wyspie są dwa ośrodki prowadzone przez francuzów. Nas przydzielono do domków krytych „strzechą”, nawiązujących do afrykańskiej architektury.

gwinea-13

gwinea-7

gwinea-12

Druga część grupy została zakwaterowana w drugim ośrodku który był zrobiony bardziej na wysoki połysk w stylu bardziej nowoczesnym.

gwinea-47

gwinea-48

gwinea-42

CAMERA

Jak dla mnie jedna i druga miejscówka jest tak samo dobra i nie podejmuję się ocenić gdzie może być lepiej. To kwestia indywidualnych upodobań i potrzeb. Warto również pamiętać o tym, że nie ma tu elektryczności a energia pozyskiwana jest z generatorów spalinowych. Dlatego w ciągu dnia nie podładujesz aparatu lud kamery a tym bardziej nie schłodzisz pokoju. Telefon nie będzie ci potrzebny to nie ma tu zasięgu.

Główną klientelę stanowią wędkarze i to w dodatku francuskojęzyczni. A ryby to tu naprawdę są słusznych rozmiarów. Zainteresowanych odsyłam do programu telewizyjnego ‘Taaaka Ryba” w którym jeden z odcinków poświęcony był właśnie wyprawie na wyspy Bijagos.

gwinea-8

gwinea-6

gwinea-5

Jeżeli chodzi o menu to oczywiście królują tu ryby, więc wyznawcy wieprza, bawoła oraz różnych rodzajów nielotów mogą chodzić głodni. A ryby podają tu w różnych postaciach. Oprócz tradycyjnie grillowanych i smażonych na oleju palmowym można zjeść …… lazanię i krokiety rybne?! Owe krokiety były chyba najsłabszym daniem jakie przyszło mi tam wchłonąć.

gwinea-55

Ciekawie wygląda zamawianie obiadów – śniadania i kolacje były w cenie noclegu. Przy śniadaniu do stolików podchodził kelner i pytał kto jest zainteresowany obiadem. Na pytanie gościa – co oferują na obiad. Odpowiedź była zawsze taka sama – zależy co złowimy ale na pewno będzie to ryba?!

Generalnie smakosze ryb, do których się zaliczam, będą tu bardzo ale to bardzo zadowoleni. Dla mnie jest to teraz numer 1 na rybnej liście na drugie miejsce spychając Malediwy.

gwinea-jedzenie

gwinea-52

Oprócz korzystania w uroków miejscowych plaż mieliśmy w planie odwiedzenie jednej z miejscowych wiosek znajdującej się na innej wyspie.

gwinea-39

gwinea-22

Wspomniana wioska jest zlokalizowana kilkaset metrów w głąb wyspy i prowadzi do niej wąska ścieżka wiodąca przez dżunglę. Muszę się przyznać, że szedłem trochę zesztywniały ponieważ roi się tu od Czarnych Mamb – największego  jadowitego węża Afryki. Długość tych bestii przekracza 2,5 metra a poruszają się zarówno po ziemi jak i po drzewach. Dla jasności dodam, że czarna nie oznacza wcale koloru węża ale wnętrza jego jadowitej paszczy, która rzeczywiście jest koszmarnie czarna. Dlatego komunikat przewodnika był jasny i czytelny – idziemy jeden za drugim i pod żadnym pozorem nie schodzimy ze ścieżki o dotykaniu czegokolwiek nie wspominając. Trzeba również bardzo uważać na opuszczone, majestatycznie wyglądające termitiery, ponieważ w takich miejscach węże szukają schronienia i tam składają jaja.

gwinea-32

Na szczęście pierwszy szedł miejscowy przewodnik, który kijem „omiatał” krzewy aby wypłoszyć ewentualne zagrożenie. Drugi zamykał nasz peleton od tyłu i tak bezpiecznie dotarliśmy do wioski.

gwinea-25

gwinea-dzungla

No cóż – osada bardzo biedna, więc u wodza zostawiliśmy przyniesione podarunki – koszulki i spodenki.

gwinea-28

gwinea-30

gwinea-19

gwinea-24

gwinea-18

gwinea-20

gwinea-17

Innego dnia popłynęliśmy na kolejną wyspę, gdzie odwiedziliśmy miejscową szkołę której podarowaliśmy przybory szkolne. Warunki w jakich uczą się miejscowe dzieci są opłakane i niech nasze pociechy cieszą się, że żyją w środku Europy.

gwinea-szkola-1

gwinea-szkola

Po tej przygnębiającej wizycie z nieukrywaną przyjemnością uciekliśmy do naszej turystycznej „twierdzy”.

gwinea-44

gwinea-54

gwinea-43

gwinea-40

gwinea-41

W ostatni wieczór mieliśmy okazję zobaczyć dosyć ciekawe przedstawienie nawiązujące do miejscowych tradycji i wierzeń.

gwinea-64

gwinea-tance

Trzy dni minęły szybko i nadszedł czas powrotu. Droga trochę męcząca bo najpierw ponad dwie godziny w motorówce potem ośmiogodzinna jazda przez Senegal do Gambii gdzie wsiadamy do samolotu do Warszawy z lądowaniem na Gran Canarii i już po dwudziestu paru godzinach jesteśmy w domu.

gwinea-14

Archipelag Bijagos z racji swojego odizolowania spowodowanego oddaleniem od kontynentu jest dosyć dziewiczy. Dlatego zachęcam wszystkich do odwiedzenia tego zakątka.

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on PinterestShare on Google+Email this to someone

2 thoughts on “GWINEA BISSAU

  • 27 stycznia 2018 at 19:00
    Permalink

    Wyspa na której mieszkaliście nazywa się Rubane.

    Reply
    • 28 stycznia 2018 at 20:02
      Permalink

      Dokładnie tak się nazywała wyspa, gdzie nocowaliśmy.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *