AUSTRIA NA NARTY
Austria – narciarski raj.
Przystępując do spisywania relacji z tego kraju miałem pewien problem. Mianowicie, chciałem zacząć tę krótką opowieść od zaproszenia Was do Wiednia i jego najbliższych okolic. Myślałem, że to właśnie z tym miejscem zdecydowanej większości naszych rodaków będzie się kojarzyła Austria. Jednak po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że chyba jednak niekoniecznie?!
Sam jestem trochę „skażony” Wiedniem, ponieważ bywałem tam wielokrotnie, nawet przez pewien czas tam pomieszkiwałem a zwiedzanie tego pięknego miasta rozpocząłem od ……okolicznych ogródków działkowych z sekatorem w ręku i pomniejszych budów w gumiakach i roboczym drelichu. Tak, to prawda! Wiedeń kojarzył mi się bardziej z miejscem pracy niż z obiektem marzeń podróżniczych. Gdy po kilku latach zacząłem ponownie odwiedzać gościnną ziemię Austriacką to stolica była tylko krótkim zlepkiem znanych obrazów przemijającym zza szyb samochodu lub autokaru a celem były góry. Gdy zmieniła się optyka to i zmieniło się postrzeganie Austrii, jako miejsca urlopowego. Zrozumiałem, że dla większości z nas Austria może się jednak bardziej kojarzyć jako raj narciarski. Pozostawiając już dywagacje, Wiedeń czy Alpy a może Salzburg ze swoim wszechobecnym Mozartem są wizytówką Austrii, w tym wpisie skoncentrujemy się na zimowych wyjazdach a resztę opiszemy w innych zakładkach.
Może trudno w to uwierzyć, ale Austria posiada prawie czterysta ośrodków narciarskich!!! Żeby było jasne, nie czterysta wyciągów, ale CZTERYSTA OŚRODKÓW!!! Oczywiście wielkość ośrodków jest różna. Zaczynając od najmniejszych gdzie mamy jeden lub dwa orczyki z kilkaset-metrowymi stokami po absolutne giganty z długością tras przekraczającą trzysta kilometrów oraz osiemdziesięcioma wyciągami, kolejkami i kanapami razem wziętych. Z racji bliskości Polski a także w przeważającej większości bardzo nowoczesnymi wyciągami oraz w miarę przystępnym cenom jest to absolutny kierunek numer 1 naszych zimowych urlopów. Będąc w Kaprun lub Hintertux nie sposób jest nie natknąć na naszych krajan. Nam udało się posmakować raptem tylko czterech ośrodków, ponieważ natura podróżnika pchała nas dalej w nieznane na zimowe stoki… słonecznej Italii.
Kaprun
Na region narciarski Kaprun składają się tak naprawdę dwa ośrodki – Zell am See oraz Kaprun. Na stokach położonych na Schmittenhöhe i Maiskogel na nartach mogą śmigać rodzice wraz ze dziećmi, ponieważ trasy są dosyć łagodne, ale nie wszystkie. Jednak głównym ośrodkiem Kaprun jest lodowiec Kitzsteinhorn. Na górnej stacji Gipfelwelt oprócz restauracji i tarasu widokowego znajdziecie też trochę nietypowych atrakcji. Mamy tu kino 3D, w którym regularnie lecą filmy z lodowca, oraz Tunel Hanna zabierający Was w środek lodowca. Podczas takiej wycieczki można zobaczyć mocowanie kolejki, posłuchać dźwięku ruszającego się lodowca oraz zobaczyć jego strukturę. Kiedy poznamy historię lodowca i wyjdziemy z tej lodowej dziupli czas będzie na zwiedzenie jak największej ilości z blisko 140 kilometrów tras.
Soelden Otztal
W tyrolskiej dolinie Otztal, znajduje się ośrodek narciarski łączący sport, dobrą zabawę z gwarancją śniegu od października do maja, dzięki stokom położonych na lodowcach. Do dyspozycji narciarzy w Soelden są dwa tereny narciarskie, komfortowo ze sobą połączone siecią kolejek, a także dróg. Jedna część to lodowce Tiefenbach i Rettenbach, a druga to stoki wzdłuż Soelden. Łączna długość tras wynosi ponad 145 kilometrów.
Dodatkową atrakcją na pewno będą aż trzy platformy widokowe; Gaislachkogl (3058 m), Tiefenbachkogl (3250 m) i Schwarze Schneid (3340 m).
Mi osobiście najbardziej w pamięci pozostanie wspomnienie trzęsących się nóg i kurczowe trzymanie się barierki, gdy pełzłem po szklanej tafli na koniec ponad dwudziesto-metrowego mostu Tiefenbachkogl, aby zrobić tam… focie.
Wizyta w Soelden zostanie mi w pamięci jeszcze z jednego powodu – choroby wysokościowej. Pierwszego dnia, gdy dałem sobie trochę czadu na wysokościach 3000 metrów dopadła mnie zadyszka, ból głowy i dziwne dźwięki w uszach. Właściwie nie ma na to lekarstwa, więc należy zjechać na trochę niżej położone trasy i dać czas organizmowi na aklimatyzację. Trzeciego dnia wróciłem na szczyty i już było wszystko ok.
W ramach ciekawostki dodam, że od 2015 roku Soelden oszalało na punkcie „ Agenta 007”, ponieważ kręcono tu sceny do ostatniego filmu z tej serii „Spectre”. Dlatego wszędzie będziecie widzieli ślady Jamesa Bonda.
Hitertux
Ze swoimi 60 kilometrami tras Hintertux powinien zadowolić większość amatorów zimowych szaleństw. Ciekawostką jest to, że na nartach można tu zjeżdżać prawie cały rok, choć w okresie letnim śnieg na lodowcu przypomina bardziej kaszę manną niż to, po czym zwykliśmy zjeżdżać. Jest to bardzo popularne miejsce wśród naszych rodaków, ponieważ są tu organizowane Polskie dni (The Polish Pow(d)er Week in Hintertux). Podczas tej imprezy można przetestować sobie jazdę na różnych markach nart.
Sama miejscowość Hintertux raczej nie zachęca do pozostania w niej na noc, ponieważ jest ona mała a co się z tym wiąże ilość miejsc noclegowych mocno ograniczona. Osobiście polecam poszukać noclegu w oddalonym o pięć kilometrów Tux.
Hohentauern
Na koniec zostawiłem mały region narciarski oferujący raptem 5 wyciągów. Czyli jak na warunki Austriackie istny lilipucik. Ośrodek ten jest najbardziej popularny wśród rodzin z dziećmi za sprawą darmowych karnetów dla najmłodszych – do 6 roku życia. Jeżeli jednak jesteś bez dzieci a po dniu zjazdów chcesz się zabawić to omijaj to miejsce. My spędziliśmy tu trzy dni i właściwie po dwóch zaczęliśmy się trochę nudzić. Natomiast dużym plusem tej miejscowości jest obiekt Feriendorf Hohentauern, składający się z 65 drewnianych domków, do których można zjechać bezpośrednio ze stoku. Fajne jest to, że wychodząc z domku zapinasz narty i trasą biegową podjeżdżasz do wyciągu a na koniec dnia parkujesz nartami przed wejściem.
Tak jak wspomniałem na wstępnie tylko nieznacznie liznęliśmy Austriackich stoków, więc jeśli lubicie zimą trochę się zmęczyć a wieczorem zrelaksować to w Austrii na pewno znajdziecie ośrodek, który Wam podpasuje.