ABU ZABI

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on PinterestShare on Google+Email this to someone

Abu Zabi – nowoczesność i tradycja.

Abu Zabi (Abu Dhabi) pomimo tego, że jest stolicą Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA), to jednak jest postrzegane jako biedniejszy brat Dubaju. Choć jest to zdecydowanie największy emirat, w dodatku z najobfitszymi pokładami ropy, to wciąż równanie ZEA = Dubaj, jest aktualne. Jednak w kilku ostatnich latach Abu Zabi dość skutecznie próbuje walczyć z Dubajem o względy turystów i wielkiego biznesu. To właśnie tutaj co roku odbywa się ostatni wyścig Formuły 1, najdroższego sportu świata. W tym mieście możni spod znaku „czarnego konika” wybudowali swój genialny park rozrywki Ferrari World, z najszybszym rollercoasterem na świecie. I to w Abu Zabi, a nie w Dubaju, jest najdroższy hotel naszego globu – Emirates Palace.

Emirates Palace (fot. FlashyDubai.com)

Jako niedawny, fanatyczny wyznawca „cyrku” Formuły 1 marzyłem, aby kiedyś zaliczyć zakończenie sezonu właśnie w Abu Zabi. Co prawda ostatnio moja szalona miłość do niezwykle szybkich, ale hałaśliwych bolidów nieco osłabła, to jednak w momencie zbliżania się do bliskowschodniej „mekki” wyścigów motorowych, poczułem mrowienie w łydkach. Na szczęście nie był to zwiastun nadchodzącego skurczu.

Wyspa Yaz

To właśnie na tej sztucznej wyspie znajduje się tor wyścigowy Yas Marina Circuit, z przylegającą do niego charakterystyczną bryłą hotelu Yas Viceroy oraz Ferrari World. W ciągu dnia pusty tor nie prezentuje się zbyt okazale, tak jak pozbawiony oświetlenia hotel Viceroy. Jednak od czego jest wyobraźnia. Wystarczy zamknąć oczy, aby poczuć smród spalin i moc decybeli wydobywających się z kilkuset konnych silników.

Tak nocą prezentuje się hotel Yas Viceroy (fot. Gray Line Tours)
W świetle dziennym hotel Yas Viceroy oraz pusty tor wyścigowy nie wyglądają zbyt okazale.

Na szczęście wyspa Yas to nie tylko pusty tor wyścigowy. Na przykład amatorzy jachtów mogą trochę nacieszyć oko, widokiem cumujących tu „tanich łódek”, przy Yas Marina.

Yas Marina

Jednak gwoździem programu w tym dniu miała być świątynia Ferrari. Potężny obiekt, przykryty czerwonym dachem robi ogromne wrażenie. Choć ceny biletów nie są najtańsze, gdyż musimy się liczyć w wydatkiem 300-350 zł, w zależności o wybranej opcji (tu link do cennika), to jednak zdecydowanie warto. Ferrari World to nie tylko „wesołe miasteczko”, ale salon samochodowy, park technologiczny, czy replika włoskiego miasteczka. Jednym słowem przedsięwzięcie mające na celu zbudowanie legendy, której tytuł brzmi – Ferrari.

Ferrari World (fot. yasisland.ae)

Po obejrzeniu kilkudziesięciu modeli tych jeżdżących „zabawek”, gdy już nasyciłem oczy ich widokiem, postanowiłem stawić czoło najszybszej kolejce naszego globu – Formula Rossa. Ta bestia przyśpiesza do setki w dwie sekundy i rozpędza się do 240 km/h!!! Człowieka wbija w fotel, a darcie gęby jest nieodzownym elementem tej przejażdżki.

Formula Rossa – najszybszy rollercoaster na świecie.
Bolid F1
Kierowcy którzy zdobywali mistrzostwo świata F1 w bolidach Ferrari

Gdy emocje trochę opadły, ruszyłem szukać kolejnych doznań.  Wskoczyłem na Fiorano GT Challenge, Speed of Magic, Tyre Twist oraz Viaggio in Italia.  Jednak wszystkie wymienione atrakcje nie były w stanie przebić Formula Rossa. W końcu dotarłem do Turbo Track. Był to drugi moment, gdy rozdarłem się jak dziecko w piaskownicy, któremu zabrano ulubioną foremkę. Atrakcja krótka, ale treściwa. Po prostu wystrzeliwują człowieka z ogromną prędkością po kręconych szynach ponad powierzchnię dachu.

Turbo Track początkowo wyglądał niegroźnie.

Gdy już ochłonąłem, byłem dumny z siebie, że wytrwałem na tych wszystkich atrakcjach, pokonując swoje słabości. Czas mijał szybko i trzeba było się po woli zwijać, ponieważ żonka, która nie przepada za tego typu atrakcjami postanowiła ze znajomymi odpuścić sobie Ferrari World i pobuszować w przylegającym do parku rozrywki centrum handlowym. Kierując się do wyjścia zauważyłem, że pominąłem jeszcze jedną kolejkę – Flying Aces. Ruszyłem więc w jej kierunku. Ciekawostką jest to, że nie wsiadamy od razu do foteli, ale najpierw ruszamy labiryntem okopów, które wprowadzają nas w świat I Wojny Światowej. Bardzo fajnie odtworzone pole bitwy z płynącą z głośników muzyką, przerywaną odgłosami bitwy. Po przebrnięciu przez okopy, docieramy do ciemnego pomieszczenia, w którym pakujemy się do foteli. Gdy jesteśmy już mocno zapięci otwierają się drzwi na zewnątrz i oślepiają nas promienie słoneczne, które potęgują doznania małego szoku. Kiedy sobie uświadomiłem, że zewnętrze siedzenia nie mają oparć na nogi tylko będą dyndać bezwładnie, to szybko zacisnąłem najmocniej jak tylko potrafiłem rzepy przy butach i ………. pofrunąłem!!!

Flying Aces

Na Formula Rossa krzyczałem, na Turbo Track beczałem, a tutaj krzyczałem, beczałem i żałowałem, że pampersa nie ubrałem!!!

Po tym, jakże ekstremalnym doznaniu wiedziałem, że już czas opuścić Ferrari World. Cieszyłem się również z tego, że na dwie godziny przed wejściem na pierwszą kolejkę nic nie jadłem i radzę Wam trzymać się tej zasady.

Ostatnie spojrzenie na „włoskie” uliczki w Abu Zabi i czas pożegnać Ferrari World
Meczet Szejka Zayeda (Sheikh Zayed Grand Mosque)

Bez wątpienia jest to jedna z największych (o ile nie największa) atrakcji Abu Zabi. Okazała świątynia powstała z inicjatywy pierwszego prezydenta ZEA Szejka Zayeda. Aby dostać się do środka musimy w pierwszej kolejności przejść kontrolę podobną do tych jakie znamy z lotnisk. Następnie, jeśli nie jesteśmy stosownie ubrani – a nigdy nie mamy odpowiedniego stroju – musimy odziać się w abaje lub galabije. Ubrania są wypożyczane nieodpłatnie, a wejście na teren obiektu jest bezpłatne.

Tablica informująca jaki strój jest odpowiedni
Abu Zabi
Męskie odzienia są mało gustowne

Meczet ma powierzchnię 22 tys. m² i jest ósmym co do wielkości tego typu obiektem na świecie. Na terenie świątyni może się modlić jednocześnie około 40 tys. wiernych. Marmurowy dziedziniec z piękną mozaiką ma „raptem” 17 tys. m², a otacza go „drobne” 1 000 kolumn?! Gdy do tego dodamy 82 kopuły i cztery narożne minarety, możemy poczuć się naprawdę mali. Jakby tego było mało, wokół meczetu zbudowano baseny, w których pięknie odbijają się białe arkady ze swoimi złoceniami z 24 karatowego złota.

Marmurowy dziedziniec z pięknymi wzorami
Tysiąc kolumn okalających dziedziniec
Zewnętrzne baseny
Przy odpowiednim kącie padania promieni słonecznych efekty są niesamowite

A co w środku? No cóż… biedy ciąg dalszy.  Siedem wielkich żyrandoli wykonanych z niezliczonej ilości kryształów Svarovskiego oświetla wnętrze, w którym podłogę pokrywa największy na świecie tkany ręcznie dywan o powierzchni ponad 5 600 m². Muszę przyznać, że bardzo miło się po nim stąpa gołymi stopami (przed wejściem do środka obowiązkowo musimy zdjąć obuwie).

Środek meczetu wygląda równie imponująco
Jeden z mniejszych żyrandoli
Na takim tle można śmiało pozować w alabie

Sam meczet jak i jego podziemia są klimatyzowane co przy lipcowym czterdziestosiedmiostopniowym upale jest oazą cudownego chłodu (nie zapominajmy, że odziani jesteśmy w abaje lub galabije). Wracając do podziemi to znajdują się tam sale ablucyjne oraz toalety.

Klimatyzowane pomieszczenia ablucyjne

Odnosi się wrażenie, że całość jest naprawdę dobrze przemyślana i perfekcyjnie wykonana. Bezdyskusyjnie – miejsce warte zobaczenia.

Abu Zabi kiedyś i dziś.

W odróżnieniu od Dubaju, Abu Zabi ma sporo starszych, klimatycznych miejsc. Można tu poczuć ten charakterystyczny arabski klimacik. Warto wpaść na targ lub zjeść coś na ulicy. Co prawda coraz częściej małe sklepiki i jadłodajnie chowają się do klimatyzowanych pomieszczeń, ale jednak nie jest to tylko szkło, beton i stal. Oczywiście jest też cała masa nowoczesnych budynków, które powstają niewiele wolniej niż w Dubaju. Może właśnie w tej różnorodności tkwi urok stolicy Emiratów?!

Emirates Towers
Nowoczesne Abu Zabi

Nie możemy zapomnieć, że Abu Zabi zlokalizowane jest na kilku wyspach, więc w upalne dni po za ucieczką w klimatyzowane pomieszczenia, warto wpaść na plaże.

Plaża Corniche

Czy warto odwiedzić Abu Zabi? Oceńcie sami.

Share on FacebookTweet about this on TwitterPin on PinterestShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *